M...jak Miłość
Mogłoby się wydawać, że znaczenie pojęcia miłość jest proste i oczywiste. Kiedy rozpytamy o nią dziesiątki osób, to odpowiedzi są powtarzalne. Bez względu na wiek, płeć, czy wykształcenie – przypisuje się jej określone znaczenie, charakterystyczne cechy, ale też jest efektem odczuwanych tęsknot lub naturalnych potrzeb. Jednak zastanawia mnie jedno. Mianowicie, jak to jest, że wielu tu obecnych (izolacja więzienna) mówi o miłości, a jednocześnie swoją postawą zaprzecza jej. Przemierzając korytarze słyszę często urywki rozmów z bliskimi. Nie zawsze są one kipiące omawianym uczuciem. W indywidualnym kontakcie dowiaduję się jak ważni są oni, tj. rodzice, partnerki, małżonki i dzieci, a niektóre koperty aż kipią sercami i kwiatami. A w rzeczywistości... ten syn, partner, mąż czy ojciec jest tutaj, za więziennym murem. A co to oznacza dla tych bliskich? Zostali sami, bo on, mimo deklarowanej miłości - zawiódł, nie wywiązuje się z posiadanej roli społecznej. Zatem, można śmiało powiedzieć kochać jak to łatwo powiedzieć. A co z czynem? Co z życiowymi zobowiązaniami?
Z uwagi na ograniczone możliwości bezpośredniego działania osadzonych postanowiłam (we współpracy z psychlogiem Działu Penitencjarnego st. szer. Bartłomiejem Cieślakiem) zrealizować program pt. M jak Miłość. Zakłada on nie tylko edukację, ale i pobudzenie emocji uczestników poprzez twórczą aktywność. Zaplanowałam więc kilka etapów. Początkowo dokonałam przeglądu opinii osadzonych nt. miłości, sposobów w jaki ją opisują, emocji, które w nich wywołuje, a także doświadczenia w obszarze jej okazywania. W zamian przekazałam im to co widziałam i usłyszałam, tj. wniosek: jak często słowa te są wypowiadane, a czyny rzadko widziane. Jak deklaracje i jej postrzeganie nie idą w parze z faktycznym działaniem. Ile zaprzeczeń jest w słowach, jak mało gestów miłych, a dużo chęci brania, a nie dawania. W ślad za tym zaprosiliśmy wszystkich do miłości wyrażenia w formie wykonania samodzielnej kartki dla swojej Walentynki. Panowie z entuzjazmem odpowiedzieli. Wielu również przyznało, że po raz pierwszy coś takiego zrobili, a nie np. kupili. Następnie przygotowano wspólną wystawę oraz zagospodarowano korytarz. Znalazły się tu prace osadzonych (obrazy, rysunki i wiersze), a także gazetka tematyczna w gablocie.
Ciekawe... czy program zadziała? Czy słowa zamienią się w czyn trwały? Czy podniosła się świadomość osadzonych w obszarze pojmowania miłości? Nie wiem... pewnie czas pokaże, ale nie nam tylko ich bliskim. Natomiast to co dodać mogę, to spostrzeżenie małe, że przy aparatach telefonicznych zagościła miła atmosfera, wychowawcy odebrali kartki walentynkowe z prosbą o wysłanie, a do mnie spływają informacje zworotne: "wie pani - na tym naszym korytarzu jest miło i ciepło, nawet trochę jak w domu...".
kpt. Marta Sprengel-Pieczyńska, specjalista DT w ZK Gorzów Wlkp.
zdjęcia: kpt. Tomasz Nowosadzki