Pandemia nie ogranicza trzeźwienia...
Więzienna terapia w dobie koronawirusa
W obliczu trudnej pod wieloma względami sytuacji, więzienni terapeuci szybko dostosowali swoje metody pracy tak, aby proces terapeutyczny przebiegał zgodnie z założeniami.
Aktualna sytuacja epidemiczna w kraju wymusiła realizowanie oddziaływań terapeutycznych w większości w formie indywidualnej oraz w małych grupach. Więźniowie przyzwyczaili się już do funkcjonariuszy chodzących w maseczkach i jednorazowych rękawiczkach. Sami również stosują się do zasad bezpieczeństwa i reżimu sanitarnego.
Wyzwania, jakie stawia rzeczywistość, wymagają od terapeutów dużej elastyczności i dynamiki wychodzenia z ustalonych ram. A to w połączeniu z odbywaniem kary, rozłąką z bliskimi oraz bezsilnością wobec alkoholu, powoduje, że dla wielu więźniów pobyt w oddziale terapeutycznym jest swojego rodzaju walką o przetrwanie.
Bez alkoholu (nie) da się żyć
Pan Edward odbywa karę w gębarzewskim więzieniu za przemoc wobec najbliższych członków rodziny. Zdaje sobie sprawę, że przestępstwo, którego się dopuścił jest świadectwem upadku na samo dno. Przyznaje, że alkohol, bez którego - jak twierdził - nie da się żyć, doprowadził go do zachowań, o których chciałby zapomnieć. Dziś odbył połowę kary. Trzeźwieje. W samotności (tej bez najbliższych) i nie wie, co go czeka po wyjściu na wolność. Głośno o tym mówi. Ma jednak twarde postanowienie, żeby odbić się od dna i spróbować naprawić to, co zepsuł. Bez alkoholu da się żyć, a więzienna terapia uświadomiła mu, że rodzina, wolność i możliwość spędzania czasu z bliskimi są tym, co chce pielęgnować po zakończeniu wyroku.
Tekst i zdjęcia kpt. Krystian Rynarzewski