Wolontariusze w mundurach
W takich warunkach nie dało się mieszkać. I nie chodzi o to, że lokum małe, ale o tragiczne warunki, brak cieplej wody, ogrzewania i łazienki. Matka z trójką dzieci w wieku szkolnym, w tym dwoje z autyzmem, nikomu się nie skarżyła i o nic nie prosiła. Któregoś razu odwiedziła ją jedna z mam ze szkoły. Gdy zobaczyła, jak mieszka rodzina, zaczęła rozmawiać ze znajomymi na temat możliwości pomocy. – Opowiedziała mi i mojej żonie, że warunki są trudne, że nie ma toalety i tak zrodził się pomysł, żeby jakoś pomóc. Początkowo chcieliśmy sami robić remont, potem znaleźliśmy firmy, które zaproponowały pomoc finansową i materiały budowalne i wreszcie stanęło na tym, że my przygotujemy mieszkanie do remontu, a resztę zrobią fachowcy – opowiada mł. chor. Rafał Guzdraj, dowódca zmiany w Zakładzie Karnym w Garbalinie.
Na odprawie rzucił hasło, zapytał, kto może pomóc. Zgłosiło się osiem osób. Umówili się na konkretny dzień i po nocnej służbie z narzędziami pojechali do mieszkania. Planowali, że zajmą się tylko łazienką, ale gdy zobaczyli, jak to wygląda, nie mieli wątpliwości. Trzeba było zrobić całość. Skuć tynk ze ścian, bo były czarne od grzyba. Zerwać podłogi. Posprzątać cały ten gruz, a wcześniej powynosić wszystkie sprzęty. – Wtedy okazało się, że firma, która miała zacząć remont, opóźnia się, więc znaleźliśmy z żona jedną, a potem drugą, które zrobiły częściowo pokój, kuchnię i łazienkę. Na koniec, żeby nie iść w koszty, ja dokańczałem. Akurat miałem trochę urlopu, ale to nie ważne. Najważniejsze, że dobrze wyszło – mówi funkcjonariusz.
Kończył elektrykę i hydraulikę , bo trzeba było zamontować bojler i grzejnik. W łazience wylał posadzkę, potem kładł płyty na podłogę, montował wykładzinę, zaprawiał ściany, kładł gładź i na końcu malował. – Jeszcze meble skręcaliśmy ze znajomymi, żeby było szybciej – dodaje i mówi, że wiele osób i firm pokazało wsparcie i wielkie serce. Jedni kupili łóżko, drudzy biurka, inni dali pieniądze na wannę i tak wspólnymi siłami udało się doprowadzić remont do końca. Dziś mieszkanie lśni czystością i ma wszystko, czego potrzeba do godnego życia. – Teraz to są normalne warunki, wcześniej dziecko nie mogło nawet zaprosić koleżanki czy kolegi do siebie – mówi Rafał Guzdraj. On i funkcjonariusze z jego zmiany są zadowoleni. Wiedzą, że stworzenie lepszych warunków mieszkaniowych to dla kobiety i jej dzieci szansa na lepszą przyszłość. Jej brakuje słów, żeby podziękować za dobroć i wielkie serca. Jest szczęśliwa, że wreszcie może dać dzieciom normalny dom.
Anna Krawczyńska
Zdjęcia mł. chor. Rafał Guzdraj









