Słuchawka w celi
Nowe rozwiązanie, które wprowadza telefony samoinkasujące do cel mieszkalnych, zmienia codzienność polskich więzień. Osadzeni mogą teraz dzwonić bez konieczności opuszczania swoich cel, a funkcjonariusze chwalą mniejsze obciążenie obowiązkami i zwiększone bezpieczeństwo. – Największą korzyścią jest ograniczenie ruchu osadzonych. To duże ułatwienie. Nie musimy dokonywać kontroli pobieżnej osadzonych przy wchodzeniu i wychodzeniu z celi mieszkalnej, a w przypadku tych trudnych, agresywnych – zmniejszamy ryzyko incydentów i zwiększamy nasze bezpieczeństwo – podkreśla plut. Michał Dominiak, dowódca zmiany w Areszcie Śledczym w Świdnicy. W Areszcie Śledczym w Świdnicy i w Zakładzie Karnym w Herbach to rozwiązanie sprawdza się od kilku lat, a od pół roku jest testowane w kilkunastu jednostkach w Polsce. Program pilotażowy kończy się ostatniego dnia grudnia. Decyzję o wprowadzniu rozwiązania w jednostkach penitencjarnych podejmą dyrektorzy.
Bezpieczniej i szybciej
Ppor. Marcin Kuberski, kierownik działu ochrony w Zakładzie Karnym w Herbach o telefonach w celach mówi tak: – Zaczęliśmy stosować to rozwiązanie w czasach, kiedy tych telefonów było jeszcze bardzo dużo. Jednostka nie jest ogromna, ale mamy trzy oddziały mieszkalne, które mają po około 115 osadzonych, czyli naprawdę codziennie jest co robić. Telefon samoinkasujący w celi to był taki „game changer”, jeżeli chodzi o pracę na oddziałach. Zdecydowanie zmniejszył liczbę obowiązków funkcjonariuszy i przyspieszył niektóre działania, a jednocześnie spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem wśród osadzonych.
Plut. Michał Dominiak, dowódca zmiany w Areszcie Śledczym w Świdnicy dodaje: – Korzyści jest mnóstwo. Weźmy celę wieloosobową. Wcześniej oddziałowy wyprowadzał z niej do telefonu dwóch osadzonych, a po zakończonej rozmowie wymieniał na kolejnych dwóch. Teraz wszyscy z celi zapisują się na rozmowę, dajemy im telefon i nie tracimy minut na kontrole pobieżne i doprowadzenia. To ogromna oszczędność czasu.
A czas w więzieniu jest na wagę złota. Oprócz realizowania rozmów telefonicznych oddziałowi muszą doprowadzić na spacer, do łaźni, na widzenia. Często zdarza się, że wypuszczenie jednego osadzonego, który musi być izolowany albo ma szczególną ochronę powoduje wstrzymanie ruchu na terenie oddziału na 10-15 minut. To bardzo przedłuża inne czynności i zdarza się tak, że te kilkanaście minut powoduje opóźnienie w realizacji kolejnych zadań. Przekazanie słuchawki do celi rozwiązuje problem.
Prosto, szybko, pod kontrolą
System działa prosto: telefon trafia bezpośrednio do celi, a funkcjonariusze mogą zdalnie monitorować rozmowy. W celi osadzony wpisuje kod karty telefonicznej i numer odbiorcy. Połączenie jest automatycznie rozłączane po wykorzystaniu zaprogramowanego czasu, co skutecznie eliminuje nadużycia. Jeśli w celi jest czterech osadzonych, telefon dostają na czas, który im przysługuje zgodnie z porządkiem wewnętrznym. Czyli: 4 osadzonych, 40 minut plus po minucie na przekazanie słuchawki i rozpoczęcie połączenia. Więźniowie sami pilnują, by każdy miał równe szanse na rozmowę. – Nikt nikogo nie oszukuje, nie przekraczają przysługującego im czasu – mówią funkcjonariusze.
System gwarantuje również pełną kontrolę nad rozmowami. Każde połączenie jest rejestrowane, a funkcjonariusze mogą je monitorować w czasie rzeczywistym. W sytuacjach, gdy treść rozmowy budzi wątpliwości, mają możliwość natychmiastowego zakończenia połączenia.
Osadzony może wybrać
Nie tylko funkcjonariusze, ale i więźniowie doceniają nowe rozwiązanie. Ppor. Kuberski przyznaje, że od początku wprowadzenia systemu spotkał się on z pozytywnym odbiorem: – Niektórzy wolą rozmawiać w celi, inni korzystają z budki na korytarzu. Mają wybór.
System samoinkasujący wyklucza także połączenia przychodzące oraz konferencyjne, co zapobiega potencjalnym nadużyciom. A jeśli sprzęt się psuje? – Wszystkie koszty napraw pokrywa dostawca usługi, dokładnie tak, jak w przypadku telefonów w korytarzach – podkreślają funkcjonariusze.
Anna Krawczyńska
Zdjęcia archiwa jednostek